Piszą o nas

Inwazja tabliczek przeciwko parkingowym piratom. Kto zlekceważy, dużo zapłaciInwazja tabliczek przeciwko parkingowym piratom. Kto zlekceważy, dużo zapłaci

Pod każdym znakiem zakazu zatrzymywania się w centrum i na jego obrzeżach będzie umieszczona tabliczka pozwalająca Straży Miejskiej odholować zaparkowane w takim miejscu auto. I straż już z tego korzysta, bo lawety pracują codziennie. Koszt odholowania auta to kilkaset złotych. Nie ma tygodnia, by na ulicach miasta nie przybyło nowych tabliczek z symbolem auta odholowywanego przez lawetę. To znak ukryty w kodeksie drogowym pod kodem T-24. Montowane są pod znakiem zakazu zatrzymywania się. Urząd Miasta nie kryje, że to działania zaplanowane na masową skalę. - Będą pod każdym znakiem zakazu zatrzymywania się na terenie śródmieścia - zapowiada Dariusz Wołoszczuk z biura prasowego Urzędu Miasta. - Chodzi o obszar sięgający linii kolejowej przecinającej Szczecin.

Znaki to nie są dekoracje

Znaki T-24 mogą też znaleźć się poza tą umowną granicą, w miejscach, gdzie łamanie zakazów jest notoryczne. Tabliczki zawisną też pod częścią znaków zakazu postoju. Magistrat chce w ten sposób dać Straży Miejskiej skuteczniejsze narzędzie do walki z parkingowymi piratami. - Część kierowców traktuje znaki zakazu zatrzymywania się i postoju jak niegroźne dekoracje - mówi Wołoszczuk. - Musimy podjąć bardziej radykalne działania.

Niewielka tabliczka to faktycznie groźne "narzędzie". Jeśli jej nie ma, to odholowanie pojazdu na polecenie Straży Miejskiej jest możliwe tylko w sytuacji, gdy auto stwarza zagrożenie dla bezpieczeństwa ruchu lub bezprawnie zajmuje miejsce dla niepełnosprawnych. Jeśli tabliczka T-24 pod znakiem zakazu jest, to straż może bez wahania wezwać lawetę i zabrać auto na miejski parking. - I korzystamy z tego - zapewnia Joanna Wojtach, rzecznik straży miejskiej. - Nie robimy akcji od czasu do czasu. Lawety wzywane są codziennie.

Praca lawety słono kosztuje

Oto dane: od początku stycznia straż miejska wezwała lawetę ZDiTM oraz prywatnych firm, które mają podpisaną z miastem umowę 136 razy. W 73 przypadkach samochody zostały zabrane na miejski parking przy ul. Hangarowej. 53 kierowców uniknęło wyprawy na prawobrzeże, bo pojawili się przy samochodzie, zanim je odholowano. W całym roku 2012 straż miejska wezwała lawety 712 razy. Odholowano 351 aut. Do pozostałych w porę wrócili właściciele. W obu przypadkach nie unika się jednak pokrycia kosztów pracy lawety. Jeśli auto trafi już na parking, to do kasy miasta trzeba wpłacić 494 złote, z czego 459 zł to opłata za odholowanie, a 35 zł za pierwszą dobę przechowania auta na parkingu.

Jeśli kierowca zdąży przed odjazdem lawety, ale jego auto będzie już na nią załadowane, musi zapłacić 344 zł. W przypadku, kiedy samochód nie został jeszcze zabrany, ale laweta jest już wezwana, opłata wynosi 275 zł. Do tych wszystkich stawek należy oczywiście doliczyć koszty mandatu. Ten za nieprawidłowe parkowanie to najczęściej sto złotych, a za bezprawne zajęcie miejsca dla niepełnosprawnych aż 500 zł.

Po co to wszystko?

Według magistratu ideą całego, tabliczkowego przedsięwzięcia jest wymuszenie na kierowcach tego, by parkując nie utrudniali życia innym uczestnikom ruchu. W szczególności chodzi tu o pieszych, którzy muszą przepychać się przez zastawione autami chodniki. - W dalszym ciągu będzie też przybywać słupków, które uniemożliwiają parkowanie w miejscach, gdzie stojące auta pogarsza widoczność czy też utrudnia ruch pieszych - mówi Wołoszczuk.

Źródło: www.szczecin.gazeta.pl z dn.31.01.2013r.