Piszą o nas

Rzeź kierowców na Gdańskiej. Prawie 500 zdjęć w jeden dzień.Rzeź kierowców na Gdańskiej. Prawie 500 zdjęć w jeden dzień.

Pierwszy dzień rygorystycznego egzekwowania ograniczenia prędkości przy Basenie Górniczym zaskoczył i zezłościł (patrz forum Gazety) kierowców. Czy słusznie?

Rano 215 zdjęć, po południu 226. To plon fotoradaru straży miejskiej. Do tego jeszcze 49 fotek wykonanych przez policję. Skąd tak obfity plon? Teoretycznie przy Basenie Górniczym w środę 3 kwietnia zmieniło się tylko jedno: przed pętlą tramwajowo-autobusową na jezdni w kierunku mostu Pionierów stanął znak informujący kierowców, że wjeżdżają na odcinek, na którym można spodziewać się fotoradaru. Kierowcy mieli dwa dni na to, by się z tym oswoić. W piątek dwa urządzenia - policji i straży miejskiej - zostały użyte. Najpierw rano, a potem po południu. - Rekordzista jechał na tym odcinku 120 kilometrów na godzinę - informuje Joanna Wojtach ze straży miejskiej.

A ile można? 50 km na godz. Kierowcy muszą zwolnić, bo na ul. Gdańskiej znaki pozwalają (aż do tego miejsca) jechać 70 km na godz. Tuż przed pętlą jest bowiem skrzyżowanie z ul. Basenową i przejazdem przez tory tramwajowe, na którym zawracają w kierunku pętli autobusy jadące z prawobrzeża. Jak wiadomo, skrzyżowanie "kasuje" obowiązujące przed nim znaki, czyli w tym przypadku znak pozwalający jechać w terenie zabudowanym 70 km na godz. Skoro za skrzyżowaniem kolejnego takiego znaku nie ma, oznacza to, że kierowcy muszą jechać tyle, ile w terenie zabudowanym można, czyli 50 km na godzinę. To nic nowego. Tak jest od lat. Tyle że do tej pory mało kto się tym przejmował. Fotoradar ma to zmienić. Także od środy przypominał o tym znak ograniczenia prędkości do 50 km na godz.

Ograniczenie prędkości do 50 km w tym rejonie "od zawsze" miało jeden podstawowy cel: zapewnienie bezpieczeństwa przy wyjeździe autobusów z pętli na Basenie Górniczym. Kilka linii wyjeżdżając z przystanków i kierując się na jezdnię w kierunku mostu Cłowego, musi przejechać przez wszystkie pasy ruchu do prawej krawędzi jezdni. Wyskakujące zza zakrętu, szybko jadące samochody uniemożliwiają wykonanie tego manewru w bezpieczny sposób. - W tym miejscu dochodziło też do groźnych wypadków - dodaje Joanna Wojtach. W lutym tego roku BMW wypadło na łuku i rozbiło się na słupie przy pętli. Zginął pasażer. Dwa tygodnie później kolejne pędzące auto wypadło z jedni i wpadło na drogę rowerową. Ubiegłoroczne statystki to jeden wypadek i siedem kolizji. Rok 2011: jeden wypadek, dziesięć kolizji. Przyczyny: niezachowanie bezpiecznej odległości między pojazdami, błędy przy zmianie pasa ruchu, nadmierna prędkość.

Komentarz

Wielu kierowców traktuje dwa-trzy pasy ruchu gładkiej jezdni jako zezwolenie na jazdę z prędkością powyżej 50 czy też 70 km na godz. Szerokość takich jezdni jak Gdańska, Mieszka I, Europejska, Taczaka, al. Piastów nie ma jednak służyć rozwijaniu wielkich prędkości, ale płynności ruchu. Ul. Gdańska to nie autostrada, tymczasem sporo kierowców uznało, że budowa kładek oznacza, że można już wciskać gaz do deski. Geometria jezdni w rejonie Basenu Górniczego i duży ruch autobusów na to nie pozwala, a zwolnienie do "pięćdziesiątki" naprawdę nie boli, no chyba że ktoś pędzi setką, tam gdzie można 70. A to niestety na ul. Gdańskiej powszechne zachowanie.

Źródło: Gazeta Wyborcza Szczecin, str.22, z dn.08.04.2013r.