Piszą o nas

Zbiorowa lekcja dyscyplinyZbiorowa lekcja dyscypliny

Aż dziewięciuset kierowców próbowało przejechać przez zamknięty most Długi w czasie trwania remontu torowiska na ul. Wyszyńskiego. Codziennie, od 21 lutego do 30 marca, kilku kierowców ignorując znaki zakazu, omijało barierki zagradzające wjazd na nieczynny most i próbowało przejechać na drugą stronę Odry bez czekania w korkach – przez przeprawę miały prawo przejeżdżać wyłącznie autobusy i pojazdy uprzywilejowane.


Dziennie straż miejska zatrzymywała i karała średnio 25 kierowców. To tylko niefrasobliwość? – Niestety, coś więcej – zapewnia mł. insp. Grzegorz Sudakow, naczelnik Wydziału Ruchu Drogowego KWP. – My niestety podobne zachowania obserwujemy na drogach bez przerwy, nie tylko przy okazji remontu mostu Długiego. Polscy kierowcy nagminnie łamią przepisy. Zatrzymują się w rejonie przejść dla pieszych, przekraczają dozwoloną prędkość (wczoraj na ul. Struga zatrzymano samochód, którego kierowca rozpędził auto do 120
km/h!), przejeżdżają przez skrzyżowania na czerwonym świetle… Kiedy z różnych przyczyn policjant kierując ruchem zakazuje, powiedzmy, skrętu w lewo, zawsze znajdzie się kierowca, który próbuje dyskutować z funkcjonariuszem, udowadniając, że akurat jemu powinien pozwolić na wykonanie tego manewru. Po zachowaniach kierowców widać, który z nich jeździł po Europie i widział, jak zachowują się uczestnicy ruchu w Niemczech, Skandynawii czy w Anglii.

– Oni jeżdżą najczęściej zgodnie z przepisami. Natomiast ci, którzy nie mają tych doświadczeń, próbują policjanta wykiwać. Kombinowanie i cwaniactwo to niestety najczęstsze cechy polskiego kierowcy – dodaje policjant. W podobnym duchu ocenił zachowanie kierowców dr Maciej Kowalewski, socjolog. Jego zdaniem, jazda pod prąd ulicą jednokierunkową, nadmierna prędkość, niezapinanie pasów bezpieczeństwa to postawy mające za cel ominięcie obowiązujących zasad, które ograniczają naszą wolność. Prawo to dla właścicieli pojazdów uciążliwe utrudnienie. Kierowcy nie rozumieją, że kodeks drogowy jest dla nas, a nie przeciwko nam. – Znak drogowy to dla wielu jedynie sugestia, nie prawo. I nie ma konieczności jego przestrzegania – podkreśla dr Maciej Kowalewski. – Państwo czyha na obywatela, by go pognębić, a policja i straż miejska są po to, by od nas wyciągnąć pieniądze. Trzeba więc z nimi walczyć. Poza tym omijanie prawa wciąż jeszcze wiąże się z nagrodą: krócej stoisz w korku, nie płacisz za parking itp. I pomaga w kreowaniu pozytywnego wizerunku: jaki jestem zaradny, sprytny, jak sobie nieźle radzę. Oczywiście zdarzają się przypadki nieuzasadnionych ograniczeń. I właśnie te przykłady zapadają w świadomości, funkcjonując jako przykład, wytłumaczenie, dlaczego łamiemy przepisy i potwierdzenie, że nasze zachowanie ma sens. Zatrzymani kierowcy zawsze bowiem mają usprawiedliwienie. To ktoś inny jest winien: miasto źle zorganizowało objazd, wyznaczyło zły termin rozpoczęcia inwestycji, przy drodze stoi zły znak itd. – twierdzi naukowiec.


Według socjologa z Uniwersytetu Szczecińskiego, ze względu na duże nagłośnienie i dobre oznakowanie niemożliwe jest, by kierowcy nie wiedzieli o zakazie wjazdu na most. – Robili więc to świadomie – mówi Kowalewski. – Z przekonaniem, że zostaną potraktowani pobłażliwie. Że jest na to przyzwolenie. I że policjanci i strażnicy również machną ręką. Dobrze, że straż miejska przez cały czas tam była i nie machnęła ręką. Doszło do niezaplanowanej zbiorowej lekcji dyscypliny. Czy któryś z zatrzymanych coś z niej wyniesie? Miejmy nadzieję. Takie lekcje trzeba jednak powtarzać!

Źródło: Kurier Szczeciński, str.1,5 z dn.01.04.2015r.